sobota, 3 sierpnia 2013

Love Is Lost- Chapter 4

Wymaszerowalam z kuchni z lekko zdezorientowana miną. Pożyczyłam sobie od Lily rurki i sweter, uznając, że raczej się na mnie za to nie obrazi. Jej samej nie znalazłam jednak ani w pokoju, ani w łazience. Pewnie się gdzieś minęłyśmy. W kuchni zastałam dość ciekawy obrazek. Blondynka szczebiotala o czymś do Zayn'a, co chwilę wybuchając śmiechem. On sam, miał cały czas kamienną twarz i słuchał tego wszystkiego z wyraźną niechęcią. Kiedy mnie zobaczył cicho odetchnął. Uśmiechnęłam się kącikiem ust.
-Mad, twój znajomy jest na prawdę świetny!- wykrzyknęła Lily pakując sobie do ust kawałek naleśnika z dżemem malinowym.
-Jaki znajomy?-spytałam, nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi.
-Lepiej wymyśl szybko jakąś historyjkę, bo nie chce wylądować za drzwiami- syknął mulat tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć.
-No Zayn, przecież chodziliście razem do podstawówki- odpowiedziała mi Lily, przelykajac to, co miała w buzi.
-Ach, tak. Byliśmy kiedyś razem, jego ojciec znał mojego wujka...- baknelam, uznając, że przyjaciółka nie będzie dalej wypytywać.
Myliłam się jednak. Następne 20 minut spędziłam na klamaniu Lily w żywe oczy. Swoją droga nadal, męczyła mnie poprzednia noc. To było po prostu chore. Bo jak to inaczej nazwać? Nie potrafiłam nawet przełknąć kawałka naleśnika, z moim ulubionym dżemem ananasowym. Wypiłam jedynie pół kubka czarnej kawy. Po śniadaniu Zayn zebrał się bez słowa. Po chwili poszłam w jego ślady i wyszłam, cmokajac Lily w policzek. Powietrze było rześkie, dlatego wzdrygnęłam się lekko po wyjściu z domu przyjaciółki. Żwawym krokiem ruszyłam w stronę mieszkania. Nie musiałam się obawiać, że zaraz zza krzaków wyskoczy czarnowłosy chłopak na Harleyu, bo widziałam jak odjeżdża z piskiem opon w drugą stronę, niż mój dom. W mieszkaniu oczywiście nikogo nie było. Ojciec pewnie znowu leży gdzieś pijany w krzakach. Westchnęłam cicho i ruszyłam do łazienki. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Ciepłe kropelki wody odbijały się od mojego zmarzniętego ciała. Rozkoszowałam się przyjemną chwilą dopóki nie przerwał mi dzwonek telefonu, który zapisany był oryginalną nazwą "Dzwonek Iphone". Otulilam się szczelnie beżowym ręcznikiem i sięgnęłam po telefon, który leżał na starej pralce. Spojrzałam na wyświetlacz. Numer nieznany.
-Halo?- spytałam do słuchawki.
-Madeleine, Skarbie, jak dobrze znów  cię usłyszeć- zamarlam, a ręcznik, który kurczowo trzymałam zsunął się z mojego ciała.
-Boże, Zayn, czego chcesz? Bo nie dzwonisz w najlepszym momencie- powiedziałam, ponownie owijając się ręcznikiem.
-Pieprzysz właśnie kogoś czy jak?
-Ja pierdole, jesteś chory. Byłam pod prysznicem. SAMA!
-Trzeba było dzwonić, to bym Ci pomógł się umyciu- po drugiej stronie słuchawki rozległ się ochryply śmiech.
-Dupek. Dobra, czego chcesz, bo zajmujesz mi cenny czas.
-Zabieram cię spod domu o 19.
-Co?! Nie zgadz...
-Bez dyskusji. Załóż coś seksownego.
Usłyszałam ciche pikanie. Zayn się rozłączył. Prychnęłam pod nosem. Nigdzie z nim nie pojadę. W życiu. Choćby miał mnie do tego przymusić siłą. Nie złamię się. Wyszłam z łazienki i skierowalam się do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku, wzięłam do ręki książkę i zatopilam się w lekturze. Nie zorientowałam się nawet kiedy wybiła 18. Zapominając o moim poprzednim postanowieniu, ruszyłam w stronę szafy. Zdecydowałam się na małą czarną, którą zabrałam mamie i tego samego koloru szpilki. Sama nie wiem czemu zastosowałam się do polecenia Zayn'a. Umalowałam się delikatnie, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Telefon i portfel spakowałam do niewielkiej kopertówki. Już gotowa poszłam do kuchni i wypiłam szklankę jogurtu pitnego, truskawkowego. Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. "Zejdź na dół." Tak brzmiała treść, a pochodziła od nikogo innego jak od wkurwiajacej, ciemnej małpy, nazywanej też Zayn'em Malikiem. Opłukałam szklankę i wyszłam na dwór. Mulat opierał się o motor. MOTOR!
-Ocipiałeś, kurwa?! Ja mam sukienkę!- wrzasnęłam tak głośno, że przechodząca obok starsza kobieta z jamnikiem podskoczyła.
-Skarbie, wiesz, że złość urodzie skodzi?- zapytał z uwodzicielskim uśmiechem, ale jego oczy nadal były zimne.
Zrobiłam młynka oczami. Podeszłam do czarnego motoru. Chłopak wręczył mi kask, a ja zwinnie usadowiłam się na skórzanym siedzeniu. Mulat usiadł na nim chwilę potem. Pamiętając ostatnią historię mocno chwyciłam go w pasie. Motor ruszył, a ja poczułam jak wiatr wywiewa mi spod kasku włosy. Przejechaliśmy obok Tamizy i minęliśmy oświetlony Big Ben z parlamentem. Na początku jechaliśmy częścią Londynu, którą znałam jak własną kieszeń, ale później wjechaliśmy w taką, o której jedynie słyszałam. Harley zatrzymał się pod jakąś restauracją. Zeszliśmy z motoru i weszliśmy do środka.
* * *
Przepraszam za moją strasznie długą nieobecność! Nie wiem właściwie czym było to spowodowane... I wiem, że nie wynagrodzilam wam tego, że mnie nie było tym rozdziałem, bo jest on całkowicie do dupy. ;c Tak, i kolejna zła wiadomość. W środę wyjeżdżam na dwa tygodnie, więc znów mnie nie będzie. Może uda mi się dodać 5 jeszcze przed wyjazdem. ;)
+ mój tt, daje follow back- @larry_foreveer

1 komentarz:

  1. ale nareszcie jest, to najważniejsze ; )
    http://trzyosobytworzacecaloscionedirection.blogspot.com/
    julka.

    tt: @juliuszek_4 ; )

    weny.

    OdpowiedzUsuń