środa, 11 września 2013

Love is Lost- Chapter 6

-Do widzenia i zapraszamy ponownie- wymowilam standardowe pożegnanie za kobietą z dwuletnim synkiem.
Mokrą szmatką przetarlam stolik i zabrałam z niego brudne naczynia. Kolejny dzień w kawiarni dobiegał końca. Klientów zostało niewiele, a Ci nieliczni dopijali herbaty i wychodzili. Tamtego dnia Jacob w ogóle nie przyszedł, jego ojciec źle się czuł. Był to starszy mężczyzna po zawale i krwotoku, a ja byłam wyrozumialam nawet dla niego. Bez słowa przejelam pałeczkę, biorąc całą kawiarnio- księgarnie na swoje barki. To było nawet fajne, ktoś powierza ci całą instytucje, a jesteś od tej osoby młodsza. Nie powiem, że było łatwo; musiałam obsługiwać klientów, a był jeszcze towar do wypakowania. Czasem nawet wydawało mi się, że klienci wolą mnie, a nie jego- 20- letniego poważnego ponuraka. Ale za to ja miałam poważną wadę...
-Przepraszam...- odezwał się mężczyzna w średnim wieku  siedzący w rogu sali. Jego angielski miał akcent francuski.- Mógłbym prosić o jeszcze jedną filiżankę herbaty?
-Um, tak. Już podaję.- Odpowiedziałam bez namysłu.
I to była właśnie moja wada. Rzucalam wszystko, żeby tylko klienci byli zadowoleni. Na drewnianym stoliku postawiłam filiżankę i cukier w ozdobnej cukierniczce. Czekając aż mężczyzna wypije swoj napój, usiadłam za ladą. Myślałam. O ojcu, Lily i.. wydarzeniach sprzed kilku dni. Starałam się wymazać je z pamięci, ale było to niemożliwe. Ciągle czułam na sobie jego dotyk i widziałam jego czekoladowe tęczówki przepełnione pożądaniem. To, że Zayn się nie odzywał, nie poprawiało sprawy. Martwiłam się. Czasem byłam nawet bilska wysłania mu krótkiej wiadomości ", Żyjesz? xx". Ale powstrzymywalam się. I bardzo dobrze, bo czasem widziałam Zayn'a przejeżdżającego na swoim motorze z jakaś rozchichotana blondynką, która wyglądała jak dziwka, z tylu. Bolało mnie to. Chyba myślałam, że tamta noc coś dla Niego znaczyła...
-Przepraszam...-usłyszałam charakterystyczny głos z kąta.-Czy mógłbym prosić o rachunek?
Westchnelam, a moje oczy się zwezily. Nie byłam nawet w stanie powiedzieć zwykłego: "Oczywiście. Już przynoszę". Wyrwał mnie w końcu z rozmyślań, co oznaczało, że był moim nowym wrogiem. Biały zwitek papieru położyłam na stole i czekałam, aż mężczyzna zapłaci. Przyjęłam od niego gotówkę, a on wyszedł. Szybko przetarlam stolik i umyłam naczynia. Chciałam być już w domu. Móc wziąć ciepły prysznic i położyć się pod kołdra. Nie myślałam nawet o tym, że w salonie znów mogę zastać przykry widok podartych ubrań. Założyłam bluzę, torbę zarzucilam na ramię i zgasilam wszystkie światła. Drzwi zamknęłam na dwa zamki i ruszyłam ulicą. Zimny powiew przyprawial mnie o gęsią skórkę. Wybrałam drogę przez ciemne, praktycznie niezamieszkale dzielnice. Nie pomyślałam wtedy, że to tam jest najwięcej gwałtów.

SCENA GWAŁTU, NIE CHCESZ, NIE CZYTAJ.
Zdążyłam o tym pomyśleć, a ktoś zasłonił mi usta ręką. Krzyknęłam, ale mój głos został stłumiony poprzez skórę. Próbowałam się wyrwać, ale na próżno. Mężczyzna zaczął ciągnąć mnie do jakiegoś zaułku. Chciałam się oprzeć, ale skończyło się to tak, że optarlam sobie kolana o chodnik. Oprawca postawił mnie przy ścianie, ale osunęłam się po niej bezwładnie. Ale on nie rezygnował. Znów mnie przy niej ustawił tym razem napierajac na mnie swoim ciałem. Mogłam wyczuć jego twardniejace krocze. Wtedy w przypływie adrenaliny kopnelam go w owe miejce. Zwinął się z bólu, a ja, korzystając z okazji, uciekłam. Szybko jednak znów stałam przycisnieta do ściany, tym razem z bolacym policzkiem. Zamknęłam oczy, kiedy wcisnął na moje usta obrzydliwy pocałunek. Nie wiem kiedy moja bluza i koszulka wylądowały na ziemi. Gwałciciel nie martwił się o rozpinanie stanika, po prostu go ze mnie zerwał. Pierwsze łzy spłynęły po moich zmarzniętych policzkach. Nadal miałam jakaś nikłą nadzieję, że to się nie stanie. Że one mnie nie zgwałci... Mężczyzna zaczął obmacywac moje piersi, raz po raz je ściskając. Potem poczułam jak ściąga ze mnie spodnie i majtki. Stałam tam zupełnie naga, przed obcym facetem. Dał mi mocnego klapsa w pośladek, potem go uszczypnal. Bolało. Usłyszałam dźwięk rozpinanego rozporka. Później był już tylko ból. Oprawca gwałcił mnie, boleśnie poruszając biodrami. Kiedy skończył odszedł ode mnie. Skulilam się na ziemi. Na koniec kopnął mnie mocno w brzuch i syknal:
-Jesteś zwykłą szmatą. Tak jak wszystkie dziwki, które tedy chodzą.
I odszedł.
SCENA GWAŁTU SKOŃCZONA.

Schowałam głowę między kolana i skulilam się na zimnym betonie. Mój szloch odbijał się od ścian budynków. Łzy moczyly mi policzki i włosy. Nie wiem ile tak leżałam. Godzinę? Dwie? W każdym razie w końcu wstałam. Ubrałam się, jakkolwiek to było możliwe. Bluzka i stanik była do niczego. Bluzę wciągnęłam na gołe ciało. Pozbieralam wszystkie swoje rzeczy do torby i ruszyłam. Ciągle płakałam; ludzie patrzyli na wariatke. Nikt nie pomyślał, ze przed chwilą zostałam... zgwałcona.. To słowo nawet w myślach brzmiało obrzydliwie. Nie wiedziałam gdzie ide. Do domu wrócić nie mogłam. Zostało mi tylko jedno... Wyjęłam telefon i w jednych z nowszych smsow znalazłam adres. Po pół godzinie stałam przed mieszkaniem numer 13 i napisem "Malik" nad nim. Drżącą ręką zapukalam. Drzwi otworzyła mi drobna kobieta koło 50, z krótkimi, czarnymi włosami. Na jej twarzy malowała się troska. Zamarlam. Nie pomyślałam o tym, ze Zayn może mieszkać z rodzina...
-Mogę Ci w czymś pomóc, Kochanienka?- spytała opanowanym tonem.
-J-ja... Nazywam si-się Ma-Madeleine i.. cz-czy jest Z-Zayn?...- wydukalam w końcu drżącym głosem.
-Och, tak, właśnie wrócił. Zawołam go. Wejdź.
Przekroczyłam próg, a kobieta zniknęła za jakimiś drzwiami. Zza innych wyszła dwójka dzieci- chłopiec i dziewczynka. Spojrzeli na mnie spode łba. Poslalam im najszczerszy uśmiech na jaki mogłam się zdobyć. Musiało to wyjść wyjątkowo okropnie, bo spojrzeli po sobie z przerażeniem w oczach i uciekli w stronę najprawdopodobniej kuchni. Spuscilam głowę. Myślałam, ze zaraz znów zacznę płakać, ale jedne z kilku drzwi otworzyły się i do holu wszedł Zayn ze swoją mamą.
-Ile razy mam ci, kurwa, powtarzać, żebyś mi nie przeszkadzała?!- krzyczał chłopak ze złością w oczach.
-Nie przeklinaj w domu! Poza tym, masz gościa...- kobieta spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
Mulat podążył za jej wzrokiem i spojrzał na mnie. Jego oczy natychmiast zmieniły wyraz. Teraz było w nich zdziwienie i... troska?..
-Madeleine, Skarbie, co ty tu robisz?- spytał podchodząc do mnie z zamiarem przytulenia. Krzyknęłam i odskoczylam.
-P-Przepraszam... Możemy po-ogadac?...- szepnelam patrząc w dół.
-Zabiorę dzieci do babci- zareagowała szybko pani Malik.
Po chwili już ich nie było. Zayn ręką zaprosił mnie do pokoju. Weszliśmy do pomieszczenia. Panował tam niesamowity bałagan. Malik zrzucił z łóżka jakieś kartki i zeszyty, i pokazał mi, żebym usiadła. Wykonałam jego polecenie, a chłopak ukucnal przede mną.
-Co się stało, Skarbie?- szepnął patrząc w moje zaczerwienione od płaczu oczy.
-J-ja... Wracałam do d-domu i... zostałam z-zgwałcona...- odszepnelam, a kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.
Oczy Chłopaka gwałtownie rozszerzyły się z przerażenia. Jednak już po chwili wróciły do normalnych rozmiarów.
-To dlatego na korytarzu krzyknęłaś..- powiedział jakby do siebie, a kiedy napotkał mój pytający wzrok, kontynuował:- Miałem kiedyś zgwałcona koleżankę...
-R-Rozumiem... A czym ja m-mogłabym wziąć p-prysznic?..- spytałam cicho.
-Jasne. Drzwi po prawej.
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Odrazu skierowalam się do danego pomieszczenia. Zdjęłam z siebie resztki moich ubrań i weszłam pod prysznic. Byłam na tyle głupia, ze myślałam, że mydło i woda zmyje dotyk gwałciciela z mojego ciała. Nic z tego. Nadal czułam jego brudne łapska na swoich piersiach i tyłku. Spłukałam mydło i wyszłam z kabiny. Na pralce leżała koszulka Zayn'a. Musiał mi ją przynieść kiedy się mylam. Szybko wciągnęłam majtki i bluzkę. Cała drżąc z zimna i z przerażenia, wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju chłopaka. Zayn siedział na biurku i ołówkiem kreślił jakieś kreski na kartce. Kiedy zamknęłam drzwi, podniósł na mnie wzrok, a jego oczy przybrały bardziej troskliwy wyraz.
-Połóż się. Sen dobrze cię zrobi- powiedział.
Nie miałam nawet siły protestować i pytać co z nim. Bez słowa przykrylam się kołdrą i zamknęłam oczy. Spod moich powiek wypłynęły łzy. Przed zaśnięciem w niespokojny sen poczułam jego usta na swoim czole i cichy szept:
-Nie płacz, jestem przy tobie. Już nikt nigdy cię nie skrzywdzi...
*
Bardzo przepraszam, ze tak długo mnie nie było. Ale wiecie, wyjazdy ostatnie, a potem szkoła. W każdym razie, rozdział jest. Co prawda chujowy, ale jest ^^ Aha, moglyscie zauważyć, że w rozdziałach pojawiły się słowa 'Love is Lost.'. Jest to tytuł pierwszego sezonu opowiadania. Ma on 10 rozdziałów. Co do części drugiej poinformuję was wkrótce. :)
Pola xoxo